STOP RADYKAŁOM!
Radykalne środowiska próbujące występować w imieniu polskich katolików, realizują kolejny odcinek tego samego scenariusza. Chodzi o lansowanie projektów ustaw bardzo słabych merytorycznie od strony prawnej, ale zawierających zapisy, które gwarantują mocną reakcję lewicy i permanentną awanturę polityczną i medialną. Chodzi oczywiście o projekt "Stop pedofilii".
Szczegółowe analizy braków prawnych tego przedłożenia zostały już opublikowane. Pozostańmy więc na zastrzeżeniu najbardziej generalnym - prawo karne to nie jest optymalny sposób rozwiązywania wszelkich nieprawidłowości.
Co jednak ważniejsze. Metoda maksymalnego radykalizowania każdego sporu moralnego, najlepiej aż po demonstrowanie wiernych z biskupami na ulicach, była ćwiczona w kolejnych krajach Europy Zachodniej. Każdorazowo kończyło się tak samo. W pewnym momencie następuje tąpnięcie polityczne, po którym lewica realizuje wszystkie swoje postulaty. Wzorcowy przykład to Hiszpania po upadku rządów Aznara. Czy w Polsce nie będzie dokładnie tak samo, gdy PiS-owi zabraknie sił? Ta perspektywa już przecież rysuje się na horyzoncie.
Mechanizm działa w ten sposób z kilku powodów. Jeden jest taki, że jeśli katolicy na czele z biskupami sami przedstawiają się jako radykalna mniejszość, to w końcu nią zostają. Większość ludzi bowiem niechętnie przyłącza się do obozu posługującego się maksymalnie zradykalizowanymi hasłami. Na dodatek te hasła wcale przecież nie realizują nauczania Kościoła. Celem Kościoła nie jest zwalczanie homoseksualistów, czy kogokolwiek, tylko głoszenie swej pozytywnej prawdy religijnej i moralnej. Jeśli natychmiast nie zmienimy metod działania, nasi biskupi nie przestaną legitymować działań oszalałych radykałów zmierzających tylko do maksymalizacji konfliktu, skończymy jak inne kraje Europy Zachodniej, gdzie realizowano tę sama strategię.