DLA ŻYCIA
Gdy Jan Paweł II odprawiał Mszę w Gnieźnie, podczas pierwszej pielgrzymki w 1979 roku, towarzyszył mu jeszcze kard. Wyszyński. Prawie dwie dekady później w historycznym mieście papież wspominał św. Wojciecha a świat wyglądał już całkiem inaczej. Rzeczywistość może w kilkanaście lat zmienić się nie do poznania i w sumie nie łatwo po ludzku to zrozumieć.
W 1997 roku w Gnieźnie Ojciec Święty poświęcił szczególnie dużo uwagi Europie. Mówił wówczas:
"U progu drugiego tysiąclecia naród polski zyskał prawo, by na równi z innymi narodami włączyć się w proces tworzenia nowego oblicza Europy". A dalej: "Do prawdziwego zjednoczenia kontynentu europejskiego droga jeszcze jest daleka. Nie będzie jedności Europy, dopóki nie będzie ona wspólnotą ducha. Ten najgłębszy fundament jedności przyniosło Europie i przez wieki go umacniało chrześcijaństwo ze swoją Ewangelią, ze swoim rozumieniem człowieka i wkładem w rozwój dziejów ludów i narodów. Nie jest to zawłaszczanie historii. Jest bowiem historia Europy jakby wielką rzeką, do której wpadają rozliczne dopływy i strumienie, a różnorodność tworzących ją tradycji i kultur jest jej wielkim bogactwem. Zrąb tożsamości europejskiej jest zbudowany na chrześcijaństwie. A obecny brak jej duchowej jedności wynika głównie z kryzysu tej właśnie chrześcijańskiej samoświadomości". Na zakończenie padły pamiętne słowa: "Tu, z tego miejsca, powtarzam wołanie z początku mego pontyfikatu: otwórzcie drzwi Chrystusowi! W imię poszanowania praw człowieka, w imię wolności, równości, braterstwa, w imię międzyludzkiej solidarności i miłości wołam: nie lękajcie się! Otwórzcie drzwi Chrystusowi! Człowieka nie można zrozumieć bez Chrystusa. Dlatego mur, który wznosi się dzisiaj w sercach, mur, który dzieli Europę, nie runie bez nawrotu ku Ewangelii. Bez Chrystusa nie można budować trwałej jedności. Nie można tego robić odcinając się od tych korzeni, z których wyrosły narody i kultury Europy, i od wielkiego bogactwa minionych wieków. Jakże można liczyć na zbudowanie «wspólnego domu» dla całej Europy, jeśli zabraknie cegieł ludzkich sumień wypalonych w ogniu Ewangelii, połączonych spoiwem solidarnej miłości społecznej będącej owocem miłości Boga? O taką właśnie rzeczywistość zabiegał św. Wojciech, za taką przyszłość oddał swoje życie. On też dzisiaj nam przypomina, iż nie można zbudować nowego porządku bez odnowionego człowieka, tego najmocniejszego fundamentu każdego społeczeństwa".
Wczoraj w rocznicę wyboru Jana Pawła II polski Trybunał Konstytucyjny uczynił ważny krok dla rozszerzenia ochrony życia. Padło przy tym sporo głosów o mizerii moralnej Europy i wyższości naszego kraju. Można to tak widzieć. Jednak gdy Jan Paweł II zachęcał Polaków do procesów integracji europejskiej, nie taki program nam zadawał. „Europa potrzebuje Polski, a Kościół w Europie potrzebuje świadectwa wiary Polaków". Nie po to, żebyśmy patrzyli na Europę z poczuciem moralnej wyższości, której oni nie rozumieją. Jan Paweł II nigdy nie głosił programu konfrontacji z Europą, a dążenia, by przywracać jej chrześcijański fundament. Po ludzku można to dziś uważać za nierealne. Czy jednak w 1979 roku w Gnieźnie Ojciec Święty mógł przewidywać, w jakich realiach będzie przemawiał osiemnaście lat później?
Politycy Unii zarzucają Polsce łamanie zasad praworządności. Gdy jednak w kolejnych krajach ogłaszane są przepisy dopuszczające zabijanie dzieci przed narodzeniem czy eutanazję, nie padają pytania o naruszanie praw podstawowych. Oczywiście nie chodzi o to, by Polska miała propagandowy argument: wy się nie czepiajcie naszej praworządności, to my się nie będziemy pytać o to, że u was legalnie zabija się niewinnych ludzi. Zagadnienia moralne nie powinny w ogóle służyć dla politykierskich rozgrywek. Jeśli jednak chcemy realizować dziedzictwo Jana Pawła II, powinna nastąpić refleksja: w jaki nie konfrontacyjny, a dążący do odbudowania duchowej jedności kontynentu sposób przekazać nasze stanowisko innym narodom? Nawet, jeśli po ludzku dziś nic nie wskazuje na to, że ktoś gotów jest słuchać naszych argumentów?
Gdyby Jan Paweł II w 1979 roku uważał wszystko za niemożliwe, nie mógłby patrzeć z gnieźnieńskiego wzgórza w 1997 roku na Europę taką, jaką przez kilkanaście lat się stała.
23.10.2020r.