Zamknięcie kościołów przed wiernymi, zwłaszcza na czas Świąt, rodzi wiele pytań. Niektórzy stawiają z tego powodu zarzuty biskupom i kapłanom. Trzeba jednak dobrze określić, co się właściwie wydarzyło. Dopiero wtedy wyjaśniać wątpliwości.
Władza państwowa wydała zakazy dotyczące tego, co dzieje się w kościołach, a biskupom pozostało jedynie robiąc dobrą minę do złej gry się z tym pogodzić. Dlaczego właściwie tak się stało? Co się dzieje w stosunkach państwo - Kościół, że tak to wygląda?
Zagadnienie, czy zamknięcie kościołów było zasadne, to tak naprawdę kwestia wtórna. Jeśli taką decyzję podjęliby biskupi i ogłosili wiernym, dyskutowalibyśmy o meritum - czy faktycznie istnieje realne zagrożenie dla zdrowia. Ale było inaczej. To władza państwa aktem i to dość niskiej rangi (rozporządzeniem) zadecydowała o wszystkim. Dopiero później głos zabrali biskupi. Czy to jest w ogóle zgodne z Konkordatem?
Naszym zdaniem nie jest. Konkordat mówi jasno. Są sprawy kościelne, są sprawy państwowe. W tych pierwszych decyduje władza publiczna, w drugich kościelna. Niekiedy następuje nałożenie się sfer. Wtedy władze muszą współpracować. Co robić z epidemią - decyduje państwo. Co się dzieje w kościołach - biskupi. Co się dzieje w kościołach w związku z epidemią - państwo i biskupi. To dlaczego właśnie zobaczyliśmy, że decyduje jednostronnie państwo? Na dodatek kompletnie absurdalnie, że w kościele niezależnie od wielkości, może być pięć osób? Podczas gdy niejeden kościół jest przecież co najmniej wielkości hipermarketu, a w sklepach przelicza się na ilość kas? Jeśli państwo i Kościół powinni rozstrzygać w tym przypadku wspólnie, to nie jednostronnym rozporządzeniem, ale jakimś aktem wspólnym, który państwo sobie ogłosi w dzienniku ustaw, a biskupi wiernym swoimi kanałami.
Czemu tak się nie stało? Trzeba to wyjaśnić. Już wcześniej bowiem uważny obserwator mógł mieć wątpliwości, jak tak naprawdę wyglądają stosunki Kościół - władze. W szczególności przy ustawodawstwie o doniosłości moralnej, gdy deklaracje werbalne rządzących jakoś w praktyce rozmijały się z czynami. Jednak kto ma o to zapytać? Kto ma publicznie postawić taką kwestię? Być może sami biskupi z jakiegoś powodu nie mogą, skoro poddali się dyktatowi państwa w sprawie ilości wiernych w kościołach. To może ruchy świeckich w rodzaju Akcja Katolicka? Może katolicka prasa? Niestety. Bez jasnego polecenia biskupów, bez wątpienia tego nie uczynią. Co zapewne wcale nie oznacza, że sami biskupi nie chcieliby, żeby ktoś publicznie kwestię postawił.
No to my stawiamy.
Formalnie - pismem kierowanym na ręce przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski.
Apelujemy również do wszystkich tych, którzy uważają, że coś w tej sprawie jest nie tak, a nie są ograniczeni jakimiś względami, by przyłączyli się do naszego głosu. W szczególności powinni to uczynić katolicy piastujący funkcje w życiu publicznym. Tacy, którzy przedkładają bycie katolikiem, nad bycie członkiem partii. Ale czy tacy jeszcze w ogóle są?
List otwarty do Jego Eminencji Arcybiskupa Stanisława Gądeckiego Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski
14.03.2020r.
Jego Ekscelencja
Ksiądz Arcybiskup
Stanisław Gądecki
Przewodniczący
Konferencji Episkopatu Polski
Stosunki państwo - Kościół po 2015 roku w sferze deklaratywnej były sielankowe. Przedstawiciele władz chętnie prezentowali swe przywiązanie do nauczania Kościoła, można ich było zawsze zobaczyć w pierwszych rzędach podczas publicznych uroczystości religijnych. Podobnie biskupi i duchowni okazywali władzy sympatię podczas takich uroczystości, gdy uczestniczyli w obchodach państwowych. Niektóre pisma katolickie w swej linii bardzo mocno utożsamiały się z partią rządzącą.
A jednak, gdy sięgnąć ponad formę, również do treści, sprawy niekoniecznie wyglądały już tak dobrze. Zasady moralne, które powinny znajdować odzwierciedlenie w porządku prawnym, nadal nie są respektowane. Nawet tam, gdzie werbalnie rządzący posługiwali się nieraz bardzo ostrą retoryką w ich imię. Oczywiście, należało dać odpór naciskom mającym na celu prawne zrównywanie małżeństwa i innych związków. Trudno jednak uciec od refleksji, iż czyniono to często przez zbyteczne wywoływanie konfliktów przydatnych dla politykierskich rozgrywek. Także inne zagadnienia nie mogące od lat doczekać się odpowiedniego uregulowania, wcale nie posunęły się do przodu, żeby wspomnieć tylko nauczanie religii w szkołach.
Za to w ostatnim czasie doszło do zjawisk szczególnie niepokojących. Władze państwowe dopuściły, wzorem innych krajów, odpowiedzialność zbiorową katolików. Taki bowiem jest sens wyroku Sądu Najwyższego z dnia 31 marca 2020 roku sygn. II CSK 124/19. Wszystko to mogło budzić wątpliwości, jednak nie ożywiało opinii publicznej, gdyż są to zagadnienia nie dla wszystkich zrozumiałe. Przykryte były natomiast propagandową warstwą pozytywnych w wymiarze werbalnym przekazów. Obecnie kurtyna opadła i pytania należy postawić wprost. Stało się tak za sprawą relacji Państwo - Kościół w sprawie epidemii.
Trudno nie postawić pytania o to, co się wydarzyło w okresie świąt Wielkiej Nocy, gdy wierni zostali praktycznie odcięci od swych kościołów. Być może zamknięcie świątyń z powodów zdrowotnych było zasadne. Choć raczej trudno wytłumaczyć, iż jednako potraktowano małe budynki kościelne i olbrzymie świątynie, w których nie tylko obecność 5 osób, ale nawet stu trudno zauważyć. W tym samym czasie znaleziono sposób przeliczania liczby osób obecnych w sklepie, np. według ilości kas. Nie w tym jednak istota rzeczy. Przede wszystkim problemem jest to, iż całkowitemu odwróceniu uległy relacje. Co do tego, co dzieje się w naszych kościołach właściwa okazała się jedynie władza państwowa, a biskupi tylko podporządkowali się jej decyzjom. Innymi słowy, o tym, co wolno i nie wolno w naszych kościołach dowiedzieliśmy się nie od naszych biskupów, a od władzy państwowej. Dla katolika, sytuacja bardzo trudna do zaakceptowania.
Aby ujrzeć rzecz we właściwym świetle, należy przede wszystkim odwołać się do postanowień Konkordatu, definiującego stosunki państwo - Kościół w Polsce. A mówi on już w art. 1, iż Rzeczpospolita Polska i Stolica Apostolska potwierdzają, że Państwo i Kościół Katolicki są - każde w swej dziedzinie - niezależne i autonomiczne oraz zobowiązują się do pełnego poszanowania tej zasady we wzajemnych stosunkach. Wydaje się poglądem mało kontrowersyjnym twierdzenie, iż to, co dzieje się w świątyniach, jest jednak przede wszystkim sprawą Kościoła, a nie państwa. Zostaje to dalej wyjaśnione w art. 8, który w kolejnych przepisach określa, iż Rzeczpospolita Polska zapewnia Kościołowi Katolickiemu wolność sprawowania kultu, organizowanie kultu publicznego należy do władzy kościelnej zgodnie z przepisami prawa kanonicznego i z zachowaniem odpowiednich przepisów prawa polskiego, zaś miejscom przeznaczonym przez właściwą władzę kościelną do sprawowania kultu i grzebania zmarłych państwo gwarantuje w tym celu nienaruszalność. Dopiero w art. 8, ust. 5 Konkordatu zawarty jest przepis, na który rządzący mogliby się powoływać w obecnej sytuacji. Mówi on, iż władza publiczna może podjąć niezbędne działania w miejscach kultu także bez uprzedniego powiadamiania władzy kościelnej, jeśli jest to konieczne dla ochrony życia, zdrowia lub mienia. Czy w świetle wcześniejszych zapisów można rozumieć to tak, iż władze mogą działać bez zgody biskupów?
Praktyka wykonywania wszystkich tych przepisów może być różna w zależności od faktycznych relacji w danym momencie. Przywołajmy jednak sam początek konkordatowej preambuły, gdzie czytamy, iż został zawarty dążąc do trwałego i harmonijnego uregulowania wzajemnych stosunków państwa i Kościoła. Mamy więc z jednej strony niezależność i autonomiczność w swych sprawach, a z drugiej trwałość i harmonię. Czy biorąc pod uwagę opisaną na wstępie przynajmniej werbalną życzliwość dla Kościoła obecnej władzy nie należałoby oczekiwać, iż zagadnienia takie jak to, co dzieje się w kościołach w czasie wystąpienia zagrożenia zdrowotnego nastąpi w drodze uzgodnienia? Tymczasem mamy narzucenie tego aktem absolutnie jednostronnym i to niskiej rangi, jakim jest rozporządzenie. Na dodatek, w swej treści nonsensowne w rozwiązaniu o obecności pięciu osób niezależnie od wielkości świątyni.
Pozwalamy sobie skierować do Waszej Ekscelencji niniejsze pismo, gdyż wydaje nam się, że podobne pytania nurtują w tych dniach bardzo wielu katolików. Zgodne z postanowieniami Konkordatu, to Konferencja Episkopatu Polski jest właściwa dla bieżącego wykonywania jego postanowień. Jakie są faktyczne relacje państwa i Kościoła? Czemu o zasadach obowiązujących w kościołach nie postanowiono wspólnym aktem, a jednostronnym rozporządzeniem? Wyjaśnienie tego stało się chyba w tym momencie absolutnie niezbędne. Na tym tle szerzej zrozumiałe stałoby się również to, czy wizerunkowe i propagandowe kroki władzy korespondują z realnymi działaniami.
W imieniu Stowarzyszenia Europa TradycjaRyszard Skotniczny, Prezes