Uporczywe twierdzenia Gazety Wyborczej przypisujące biskupowi Diecezji Rzeszowskiej Janowi Wątrobie krycie księży pedofilów nie znajdują uzasadnienia. W szczególności Gazeta Wyborcza nie podała dowodów uzasadniających takie twierdzenie w opublikowanym w dniu 11 kwietnia raporcie „Biskupi, którzy kryli księży pedofilów”.
Bezzasadne przypisywanie takiego działania biskupowi Janowi Wątrobie obraźliwe oczywiście dla niego, ale również dla wszystkich katolików. Choćby z tego powodu, iż służy do wywoływania wrażenia, że cały Kościół jest strukturą zła, generującą ze swej istoty pedofilię.
Apelujemy do Gazety Wyborczej o zaprzestanie szerzenia tego rodzaju propagandy, odwołanie nieuzasadnionych twierdzeń i przeproszenie duszpasterza Diecezji Rzeszowskiej. Tym bardziej, iż wszystkie jego działania były poddane kontroli i zostały zatwierdzone przez Stolicę Apostolską.
Ryszard Skotniczny
Europa Tradycja
Kazimierz Jaworski
Stop Laicyzacji
= = = = = = = = = = = = =
Przez wiele dni Gazeta Wyborcza zapowiadała na swych łamach publikację raportu: „Biskupi, którzy kryli księży pedofilów”. Wtorkowa publikacja była rozczarowaniem. Nie dowiedzieliśmy się niczego nowego, na czterech stronach gazety opublikowano po raz nie wiadomo który stare treści.
Czemu więc Gazeta Wyborcza zdecydowała się na publikację takiego materiału? We wstępie raportu GW jest odwołanie do raportu fundacji Nie Lękajcie Się, który z kolei w dużej części odwoływał się… do wcześniejszych publikacji Gazety Wyborczej. Ale z fundacją jest kłopot. Sama GW wykryła, że jej prezes nie jest tak kryształową postacią, za jaką wcześniej go podawano i wątpliwe jest nawet to, czy prawdziwa jest jego opowieść, iż jest ofiarą molestowania ze strony księdza. Oprócz wycofywania się rakiem z popierania szefa tej fundacji, GW dostrzegła nagle, iż opisywany przez dekadę przypadek księdza z Hłudna, nie miał nigdy nic wspólnego z zarzutami nadużyć seksualnych. „Były też błędy” - pisze skromnie Gazeta Wyborcza. Drobiazg. Uznawać dotychczas za dowód ukrywania przez biskupów pedofilii przypadek, przy którym sąd nigdy nie rozpatrywał nawet zarzutów o charakterze seksualnym.
Za to podtrzymuje Gazeta Wyborcza inny zarzut z terenu Podkarpacia, w stosunku do biskupa Jana Wątroby. Problem tylko w tym, iż chodzi o sytuację, która miała miejsce na długo przed tym zanim biskup Jan został biskupem w Rzeszowie (a nie był wcześniej nawet kapłanem Diecezji Rzeszowskiej). Nawet postępowanie sądowe o które chodzi, stało się prawomocne a treść wyroku jawna dla opinii publicznej, zanim biskup Jan został naszym rzeszowskim pasterzem. O co więc chodzi Gazecie Wyborczej? Co niby biskup miał ukrywać? Z raportu, my przynajmniej, nie potrafimy się tego dowiedzieć.
Budziło to nasze wątpliwości jako katolików, dlatego poprosiliśmy o spotkanie w rzeszowskiej Kurii. Po pierwsze zapytaliśmy, czy Gazeta Wyborcza przed publikacją kierowała jakieś pytania w sprawie. Okazało się, że nie. Po drugie zapytaliśmy o komentarz do zarzutu ukrywania. Otrzymaliśmy wyjaśnienie, iż w tej sprawie po zakończeniu postępowania przed sądem państwowym, przeprowadzono oczywiście postępowanie kościelne. Postępowanie państwowe trwało wiele lat i było tajne. Natomiast ksiądz Roman przez wszystkie te lata był pod stałym nadzorem władzy duchownej. W oparciu o obserwację i rozmowy z nim, władze kościelne doszły do wniosku, iż przemyślał swoje postępowanie, błędy jakie popełnił w życiu. Dlatego w oficjalnym piśmie do watykańskiej kongregacji stwierdzono, iż kary wymierzone przez władze świeckie są wystarczające, wpłynęły skutecznie na poprawę i nie ma potrzeby wymierzania oddzielnych kar kościelnych. Najwidoczniej w Watykanie podzielono tę opinię, gdyż po zbadaniu sprawy Kongregacja Nauki Wiary orzeczeniem z dnia 6 kwietnia 2017 roku uznała taką decyzję za całkowicie słuszną. Z kolei sformułowanie, że “wina jest wątpliwa”, jest skutkiem przebiegu postępowania kościelnego. Postępowanie państwowe jest tajne, natomiast wszystkich dziesięciu świadków poproszonych o złożenie zeznań, nie zechcieli zgłosić się do sądu kościelnego (który przecież nie może wobec nich użyć przymusu). Co w tej sytuacji mógł zrobić biskup? W świetle posiadanych informacji sprawa przedstawiała się wątpliwie, a nasz biskup na szczęście wykazał się mądrością, iż działanie pod oczekiwanie mediów, to nie jest sprawiedliwość - w ostatnich dniach na przykładzie jednej z diecezji mogliśmy aż za dobrze zobaczyć, co się dzieje, gdy sąd kościelny skazuje bez dowodów.
Co w takim razie było ukrywane - zdaniem Gazety Wyborczej? Udział biskupa Jana w tym postępowaniu dotyczył wyłącznie jego ostatniego etapu. Otrzymał informację o przebiegu postępowania przed sądem państwowym (tyle, ile było jawne). Od kapłanów zajmujących się sprawą księdza Romana dowiedział się o jego sposobie życia. Zapewne sam z nim rozmawiał. Na dodatek kilka lat temu ksiądz Roman był ofiarą dość poważnego wypadku drogowego który spowodował nieodwracalne skutki zdrowotne. Biskup przedstawił swoje stanowisko Kongregacji działającej w imieniu Ojca Świętego a Kongregacja zbadawszy sprawę podzieliła pogląd biskupa Jana. Co ukrywał biskup rzeszowski?
Przy okazji dowiedzieliśmy się, że materiał Gazety Wyborczej zawiera praktycznie same nieścisłości. Nieprawdą jest, że ksiądz Roman „został oddelegowany do diecezji przemyskiej”. Nieprawdą jest, że ksiądz Roman został skierowany przez arcybiskupa Michalika do parafii w Kraczkowej. Podawanie takich informacji wynika najprawdopodobniej z braku elementarnej wiedzy o funkcjonowaniu Kościoła u twórców raportu. Każdy kapłan który chce odprawić Mszę w kościele, może pójść do proboszcza i poprosić o umożliwienie mu tego. Proboszcz sprawdza specjalną legitymację kapłańską, dokonuje wpisu w księdze, sprawdza czy na księdzu nie ciążą kary kościelne i nie ma żadnych powodów, by takiemu księdzu odmówić prawa odprawiania Mszy. Gdyby Gazeta Wyborcza zdecydowała się na kwerendę w innych parafiach Diecezji czy województwa, być może okazałoby się, że ksiądz Roman odprawiał Mszę w jeszcze innych kościołach. Co miałoby z tego wynikać? W szczególności dla zarzutu, jakoby biskup Jan „ukrywał księży pedofilów”? Wręcz przeciwnie, wszystko wskazuje na to, że biskup od początku honorował orzeczenia sądu państwowego, transparentnie informował o swoich dalszych krokach Watykan, a stosowna Kongregacja w pełni potwierdziła to, co biskup czynił.
Można snuć wiele przypuszczeń, czemu właściwie Gazeta Wyborcza wbrew faktom stara się insynuować biskupowi Janowi niewłaściwość postępowania. Nie zamierzamy tego jednak czynić. Nawet weryfikacja ewentualnych hipotez nie jest trudna, a Gazeta Wyborcza takich kroków nie podjęła. Dlatego jako katolicy domagamy się przeprosin wobec biskupa i sprostowania nieprawdziwych informacji. Kościół jest społecznością i kto obraża biskupa, w gruncie rzeczy obraża wszystkich katolików. Zarzut rzekomych nieprawidłowości uderza nie tylko personalnie w biskupa, ale w Kościół. Chodzi o budowanie przekonania, iż Kościół jest strukturą zła produkująca pedofilię i ukrywającą takie niecne działania. To jest obraźliwe dla wszystkich katolików i dlatego czujemy się upoważnieni, do żądania przeprosin na ręce biskupa. Jeśli przeprosiny i sprostowanie nie nastąpią, będziemy prosić biskupa o rozważenie podjęcie kroków prawnych przez Diecezję. Z natury swej misji, biskupi niechętnie decydują się na dochodzenie swych osobistych praw przed instytucjami państwowymi. Jednak jest taki moment, gdy działania skierowane przeciw biskupom, są tak naprawdę atakiem na wszystkich katolików. Wówczas trzeba rozważyć, czy roztropnym jest godzenie się, na dyskryminowanie katolików w życiu publicznym.
Na Odrze przebiega granica. Stare kraje chrześcijańskiej Europy znajdujące się na zachód, porzuciły nakazy Dekalogu dopuszczając w prawie swych krajów homoadopcję czy homozwiązki. To o tym dyskutujemy w tych dniach, gdy spieramy się o przejście tzw. marszu równości w Rzeszowie. Takie bowiem są hasła marszu.
Wraz z uprawomocnieniem się wyroku Sadu Okręgowego w Rzeszowie, próby przeciwdziałania marszowi przez prezydenta Ferenca okazały się jedynie grą pozorów. Wszyscy od początku wiedzieli, że tak się to skończy. Jednak nie ma większego znaczenia, czy marsz zostałby zakazany pod jakimś fikcyjnym pozorem. Nie mają też sensu kontrmanifestacje nakierowane na uliczną konfrontację. Chodzi tylko o to, czy Polacy, mieszkańcy Rzeszowa, będą chcieli zadeklarować wierność tradycyjnej moralności, rodzinie jako fundamentowi naszej cywilizacji.
Apelujemy do polityków reprezentujących mieszkańców Podkarpacia, zwłaszcza radnych Rzeszowa, o wyrażenie jasnych stanowisk potępiających moralnie cele tzw. marszu równości. Jeśli chcemy zatrzymać zalew niemoralności na Odrze, oraz zgodnie z tym, co nakazał nam Jan Paweł II myśleć o odbudowie chrześcijańskiej Europy, potrzebne jest wiele działań społecznych i legislacyjnych. Zajęcie jasnego stanowiska wobec postulatów tzw. marszu równości, powinno być pierwszy krokiem, jaki zostanie uczyniony.
Wczoraj Gdańsk - jutro Rzeszów?
Wczorajsze wydarzenia w Gdańsku pokazują już całkiem jednoznacznie, co obecnie dzieje się w Polsce. Planowa demoralizacja i walka z katolikami to dwie strony tej samej fałszywej monety. Organizowane w całej Polsce marsze z postulatami wprowadzenia do polskiego prawa homozwiązków i homoadopcji oraz nagonka na Kościół pod hasłami, iż to instytucja generująca ze swej istoty pedofilię. Jedną ręką propaguje się demoralizacje i zboczenia, a drugą zarzuca to samo Kościołowi, gdy okazuje się, że nawet niektórych duchownych udało się zwieść na złą drogę.
W najbliższym czasie wydarzenie takie jak wczoraj w Gdańsku, zapowiadane jest w Rzeszowie. Jasne jest, iż kampania prowadzona w kolejnych miastach nie ma znaczenia jedynie lokalnego, to część ogólnopolskiego przedsięwzięcia. Stąd nasz apel popierany przez organizacje z różnych części kraju. Jutro Rzeszów, a potem bronić trzeba będzie innych miast.
Przede wszystkim jesteśmy przeciwni konfrontacjom ulicznym z tego typu manifestacjami. Zwłaszcza z wykorzystaniem motywów religijnych. Nie jest to skuteczna metoda zaradcza na to, iż obecnie obowiązujące prawo nie pozwala się bronić mieszkańcom przed szerzeniem niemoralności na ulicach ich miejscowości.
Uważamy natomiast, iż samorząd danego miasta powinien podjąć w imieniu mieszkańców uchwałę wyrażającą ich niezadowolenie z faktu, iż w przestrzeni publicznej ich miasta szerzy się przekaz godzący w podstawowe zasady moralne, mający na celu zwalczanie rodziny, fundamentu społeczeństwa. Dobrze byłoby, gdyby uchwały popierające podjęły inne samorządy regionu.
Po drugie uchwały powinny zawierać apel do parlamentarzystów o uchwalenie prawa pozwalającego społecznościom lokalnym bronić się przed takimi zagrożeniami. Zgodnie z orzecznictwem trybunałów krajowych i zagranicznych prawo zgromadzeń nie jest prawem absolutnym. Może być z powodów moralnych ograniczane. Musi to jednak znaleźć wyraz w jasnej regulacji ustawowej.
W perspektywie planowanej na 22 czerwca tzw. parady równości w Rzeszowie apelujemy do radnych miasta o jak najszybsze podjęcie takich ustaw. Do innych samorządów o uchwały z wyrazami solidarności. A do posłów o natychmiastowe skierowanie stosownej inicjatywy ustawodawczej.
Ryszard Skotniczny
Europa Tradycja
Kazimierz Jaworski
Stop Laicyzacji
Fundacja S.O.S. Ochrony Poczętego Życia
Ryszard Halwa
Fundacja Narodowy Dzień Życia
Jacek Sapa
Niniejszy apel ma charakter otwarty, dla wszelkich innych organizacji popierających jego treść. Prosimy o kontakt.
W dniu 2 maja 2019 roku podczas konferencji prasowej jaka odbyła się pod Kościołem św. Krzyża w Rzeszowie zaprezentowany został Apel stowarzyszenia Europa Tradycja do samorządowców Podkarpacia.
Prof. Mieczysław Ryba mówił o uchwale Sejmiku Lubelskiego w sprawie zagrożenia ideologią LGBT i innych podobnych uchwałach podejmowanych w ostatnich dniach przez samorządy w całej Polsce. Zachęcał, bo do akcji przyłączyli się również samorządowcy Podkarpacia.
Prezes naszego stowarzyszenia Ryszard Skotniczny wskazywał na konieczność ukonkretnienia działań. Aktywność samorządów powinna być zwieńczona krokami legislacyjnymi wykonanymi przez parlament. W szczególności Prezes zaapelował do radnych Rzeszowa o aktywność w sprawie mającej się odbyć w krótce tzw. parady równości (cały apel poniżej). W takich sprawach samorządowcy powinni mieć prawnie gwarantowaną możliwość wypowiedzenia się w imieniu mieszkańców. Jeśli mieszkańcy z powodów moralnych nie życzą sobie pewnych treści w swojej przestrzeni publicznej, to mają prawo, za pośrednictwem swych radnych, odmówić jej udostępniania.
Poseł Bogdan Józef Rzońca wyjaśnił, iż uchwały samorządów, w szczególności artykułujące postulaty do posłów, są niezbędne. Parlamentowi znacznie łatwiej jest uchwalać prawo, które ma mocne poparcie społeczne. Zwrócił uwagę, iż aktywność samorządów stała się konieczna po tym, jak władze miasta Warszawy usiłowały wypowiedzieć się w imieniu całej Polski popierając nie tylko propagandę LGBT, ale szersze działania mające na celu wspieranie i propagowanie niemoralności.
Apel stowarzyszenia Europa Tradycja do samorządowców Podkarpacia
W ostatnich dniach wiele samorządów w Polsce podejmowało uchwały deklarujące niezgodę na propagowanie niemoralności seksualnej. W szczególności uchwałę taką podjęły sejmiki lubelski i małopolski. Apelujemy do samorządów naszego regionu o podjęcie analogicznych działań. Uchwały takie nie są jedynie pustą deklaracją. Są sygnałem od radnych, posiadających mandat swych wyborców do wyrażenia ich poglądów i zadeklarowania, czego Polacy sobie życzą, a czego nie, w swym najbliższym otoczeniu. Danie takiego wyrazu stało się niezbędne przede wszystkim po tym, co stało się w Warszawie. Tak zwana deklaracja LGBT+ była próbą wypowiedzenia się w imieniu całej Polski. Obecnie cała Polska odnosi się do tego, co próbowała narzucić Warszawa.
Prosimy, by podejmowane uchwały nie były tylko ogólna deklaracją. Istnieje pilna potrzeba działań konkretnych. Na 22 czerwca zapowiadana jest w Rzeszowie kolejna tzw. parada równości. W tej chwili przepisy prawne nie dają samorządom możliwości skutecznej obrony przed takimi wydarzeniami. Prezydenci i wojewodowie próbowali blokować parady równości w różnych miastach. Sądy zmieniały ich decyzje. Powtarzanie tych procedur w kolejnych miastach, w tym w Rzeszowie, tylko po to, by wysłać sygnał do wyborców, że coś się robi, to działania pozorowane. Konieczne jest prawdziwe rozwiązanie problemu. Polegać musi ono na tym, że ustawodawca przyznaje samorządom realne możliwości prawne obrony ich przestrzeni publicznej przed tym, co mieszkańcy uważają za niemoralne. Zwłaszcza w przypadkach, gdy imprezy są organizowane siłami osób przeważająco przyjezdnych tak, by danej społeczności lokalnej narzucać niechciane przekonania światopoglądowe.
Proponujemy, by w Rzeszowie nie poprzestawać na rytualnej niezgodzie prezydenta (choć akurat prezydent Ferenc rok temu po cichu wspierał paradę, więc trudno na niego w tej sprawie liczyć), czy wojewody - następnie uchylonych przez sąd, co z kolei staje się pretekstem dla burd ulicznych przez osoby chcące rozwiązać problem tzw. parady równości, przez jej blokowanie. Rok temu media informowały, o krytycznym stosunku mieszkańców miasta do tego wydarzenia. Dlatego obecnie radni Rzeszowa powinni wyrazić ten pogląd w imieniu mieszkańców i zaapelować do parlamentarzystów o podjęcie działań, na rzecz takiego zmienienia ustaw, by samorządy mogły wyrazić skuteczny sprzeciw w takich przypadkach.
W szczególności apelujemy do rzeszowskich radnych PiS. Lider ich ugrupowania wielokrotnie krytycznie odnosił się do propagandy LGBT. Za deklaracjami powinny pójść czyny, czyli szybkie uchwalenie stosownej ustawy. Radni PiS mają też najleopsze możliwości do zwrócnia się do licznej reprezentacji parlamentarnej ich ugrupowania z naszego regionu.
Takie działania będzie można uznać za poważne, nakierowane na realne rozwiązanie problemu, a nie na naginanie prawa czy szukanie jedynie politykierskiego rozgłosu, bez baczenia na dobro sprawy.
Europejska Federacja Stowarzyszeń Rodzin Katolickich w Brukseli (FAFCE), podmiot współpracujący z Przedstawicielstwem Episkopatów Europejskich (COMECE), opublikowała specjalny manifest. Wzywa w nim osoby kandydujące w zbliżających się wyborach do Parlamentu Europejskiego, by złoży deklarację dotyczącą wspierania rodziny i postulatów moralnych będących fundamentem cywilizacji europejskiej (instytucja małżeństwa, poszanowanie ludzkiej godności od początku do naturalnego końca życia czy prawo rodziców do wychowywania dzieci).