PRAWO DO MODLITWY


Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski Arcybiskup Stanisław Gądecki zwrócił się do władz państwa z wnioskiem o zmianę zasad obecności katolików w kościołach tak, by możliwe stało się obchodzenie Świąt Bożego Narodzenia. Rozumiemy, że nasi biskupi negocjują w skrajnie trudnych warunkach. W realiach, polegających na tym, iż strona rządowa nie respektuje postanowień Konkordatu, konstytucji, ani przepisów ustaw krajowych, dotyczących kultu publicznego. Po prostu, z pominięciem wszystkich tych norm, utartych zasad ich wykonywania, jednostronnie, rozporządzeniami, władza państwowa decyduje o tym, co dzieje się wewnątrz kościołów przy sprawowaniu kultu, uzurpując sobie prawa biskupów.

Biskupi odpowiedzialni za formalną stronę relacji państwo - Kościół, mogą być zmuszeni do przyjmowania reguł przeciwnika, nawet, z powodów faktycznych przymuszeni, by robić doraźnie dobrą minę, do złej gry. Natomiast obowiązkiem katolików jest w tej sytuacji jasne artykułowanie stanowiska, mówienie wprost o tym, czego chwilowo nie mogą wyartykułować nasi pasterze.

Kluczowa jest niedawna wypowiedź głównego doradcy premiera ds. epidemii o tym, iż kościoły powinny być całkowicie zamknięte. Oznacza ona, że władze państwowe przypisują sobie prawo do podjęcia takiej decyzji. Rzeczywiście, tak stało się w wielu innych krajach z czego widzimy, iż takie rozumienie pozycji katolików, Kościoła w państwie, nie jest obecnie forsowane tylko w naszym kraju, chodzi o szerszy trend.  

Skoro władza państwowa uważa, iż może całkowicie zamknąć kościoły, zakazać odprawiania w nich Mszy św. oznacza to, iż warunkiem wykonywania misji Kościoła, jest zgoda państwa. Bez zgody państwa Kościół w ogóle nie mógłby działać i to państwo dysponuje bardziej pierwotnym prawem, misja państwa jest silniejsza niż Kościoła. Oczywiście, żaden katolik nie może się z tym zgodzić, gdyż w istocie oznacza to, że władza państwa stawia się ponad Panem Bogiem, co jest bluźnierstwem i bałwochwalstwem. 

Właśnie dlatego uważamy, iż władze państwowe powinny wyjaśnić, jednoznacznie zadeklarować, że nie uzurpują sobie obecnie ani na przyszłość prawa dopuszczania funkcjonowania Kościoła co do zasady, ani odnośnie do zaistniałych okoliczności. W szczególności oświadczyć, iż rząd ani inne władze Rzeczypospolitej nie mają, nie będą mieć i nie mogą mieć planu zamknięcia kościołów z jakiegokolwiek powodu. Teraz, pod pretekstem epidemii, ani w przyszłości dla jakichkolwiek racji. 

Za szczególnie niepokojące w działaniach polskich władz należy uznać, iż w swych poczynaniach nie odwołały się nawet do rozwiązań, które przynajmniej częściowo mogły dawać katolikom szansę, by nie uważać się za zaatakowanych działaniami własnego państwa. Gdyby ograniczanie działalności Kościoła nastąpiło w ramach stanu nadzwyczajnego można by ewentualnie uznać, iż nie chodzi o złamanie fundamentalnych zasad. Wprowadzając stan nadzwyczajne władze państwowe oznajmiają, iż uznają i respektują zasady oraz prawa, natomiast z jakichś powodów faktycznych czują się zmuszone je zawiesić. Można wówczas dyskutować o adekwatności takich decyzji, czy sytuacja rzeczywiście ją uzasadnia, nie dochodzi natomiast do negowania zasad, a jedynie do ich zawieszenia. 

Co innego, gdy państwo formalnie funkcjonuje na zasadach zwykłych. W takim wypadku oznacza to deklarację władzy, iż w ogóle uzurpuje sobie decydowania, Kościół może działać, czy nie. Warunkiem funkcjonowania Kościoła w zwykłych okolicznościach jest zgoda państwa. Nawet ustanie stanu epidemii nie oznacza w takim układzie powrotu do pierwotnych reguł, władza może zadecydować inaczej.

To samo dotyczy bardzo wielu innych podstawowych praw Polaków, które w ostatnich miesiącach były w bezprecedensowy sposób ograniczane, jeśli nie wręcz uchylne. Należy się obawiać, a nawet istnieją potwierdzające takie przypuszczenia wypowiedzi niektórych ministrów, iż nowe restrykcyjne reguły mogą zostać częściowo lub w całości utrzymane już na stałe. 

Obowiązkiem katolików uczestniczących w życiu publicznym, w szczególności tych piastujących mandaty z bezpośredniego wyboru, jest dbanie o prawa Kościoła, jak również o wszelkie zasady moralne wynikające z Jego nauczania. Dlatego po raz kolejny apelujemy do takich osób, by natychmiast spowodowały złożenie oświadczeń przez władze wykonawcze, podjęcie uchwał przez władze ustawodawcze, deklarujących, iż kościoły nie zostaną zamknięte, a wszelkie prawa obecnie ograniczone bądź w praktyce nie obowiązujące, zostaną przywrócone wraz z ustaniem epidemii oraz wyjaśnione zostanie, czy nie doszło w tym zakresie do nadużyć.

13.12.2020

Ryszard Skotniczny, Stowarzyszenie Europa Tradycja

Urszula Strynowicz, Wspólnota Nieustającego Różańca Świętego im. Św. Jana Pawła II

Marcin Dybowski, Krucjata Różańcowa za Ojczyznę

Rita Nowak-Wilowska księgarnia katolicka Sursum Corda Poznań

Teresa Bazylko-Boratyn, Legion Maryi

Gdyby wypowiedź prof. Horbana była przypadkowa, niezgodna z intencjami rządu - po jej wygłoszeniu zostałby natychmiast odwołany. Przypomnijmy - główny doradź premiera do spraw epidemii powiedział, że kościoły powinny zostać całkiem zamknięte.
Milczenie w tej sprawie oznaczać będzie przyzwolenie. Niezbędne jest zmuszenie premiera, polityków rządzącej większości do złożenia jasnej deklaracji: nie mamy planów zamykania kościołów, nigdy nie podejmiemy takich działań. 

 

Oczekujemy jasnej deklaracji

W całej Europie jesteśmy świadkami objawu najbardziej dosłownej laicyzacji polegającej na tym, iż częścią nadziei na pokonanie trudności doczesnych, jest zamykanie kościołów przez władze państwowe. Na taki krok może zdecydować się tylko państwo które wierzy w siebie bardziej, niż w Boga.

Niestety, ten sposób myślenia dotarł również do Polski. Jego wyrazem jest testowanie reakcji opinii publicznej na zapowiedź zamknięcia kościołów, czego dopuścił się w ostatnich dniach główny doradca premiera do spraw epidemii prof. Horbana.

Uważamy, iż obowiązkiem katolików uczestniczących w życiu publicznym jest wyjaśnienie tej sprawy. Władze powinny złożyć jasną deklarację. Przyjmują laicki sposób myślenia i kościoły mogą zostać zamknięte? Rozważają w ogóle taką możliwość, opowiadając się w ten sposób za laicką wizją świata, czy też wiedzą, iż nawet największa zapobiegliwość, ale tylko ludzka, nic nie da? To trwanie modlitwy (szczególnie Mszy św.) w kościołach jest warunkiem, choć z innego poziomu, obrony przed zagrożeniem.

Nasi politycy lubią, zwłaszcza w okresach przedwyborczych popisywać się swoją religijnością polegającą na tym, iż stoją w kościelnym pierwszym rzędzie, najlepiej w świetle kamer. Teraz mamy moment prawdziwej weryfikacji. Kto jest gotów zadeklarować i sprawić, że kościoły nie zostaną zamknięte? Władze porzucą pokusy laicyzacji, zaniechają dalszego łamania praw katolików w naszym kraju, a odpowiadający za dotychczasowe, zostaną rozliczeni.

Modlitwa w kościołach powinna trwać. Nasze środowiska będą się modlić w określonych kościołach i terminach modlitwą różańcowa w intencji Francji, gdzie katolicy właśnie walczą o odzyskanie praw, oraz o nasz kraj, byśmy ich do końca nie stracili.

Ryszard Skotniczny, Stowarzyszenie Europa Tradycja
Krzysztof Czeluśniak, Stowarzyszenie Jaślanie
Maria Bienkiewicz, adw. Łukasz Jończyk, Fundacja Nowy Nazaret
Urszula Strynowicz, Wspólnoty Nieustającego Różańca Świętego im. Św. Jana Pawła II.
Tadeusz Matuszkiewicz, Klub Inteligencji Katolickiej, Mielec
Marcin Dybowski, Krucjata Różańcowa za Ojczyznę
Jacek Kotula, Fundacja Życiu Tak

W poczuciu odpowiedzialności nasi biskupi robili wszystko, by nie wchodzić w jawny konflikt z rządzącymi. Jednocześnie nam, katolikom, przekazywali informację, iż restrykcje które dotykają nas w kościołach, na cmentarzach i pielgrzymkach, są nadużyciami władzy. Długo dyskutowaliśmy, co powinniśmy z tym zrobić jako katolicy. Prof. Andrzej Horban, główny doradca premiera do spraw COVID-19, powiedział dziś: "w tej chwili powinno się zamknąć także kościoły”.

Uznaliśmy, iż to jest moment, gdy dłużej milczeć nie można. Oto oświadczenie naszych organizacji.

 


Nie możemy dalej milczeć

     Dla katolika nie ma nic bardziej dziwnego, niż sposób myślenia: najpierw rozwiążmy nasze bardzo poważne problemy, a potem powrócimy do kościołów, by się modlić. Takie podejście jest samo w sobie głęboko podszyte co najmniej duchem laicyzmu, przeświadczeniem o samowystarczalności człowieka. Oznacza utratę poczucia sacrum, sprowadzenie religijności co najwyżej do stanu umysłu, a nie realności relacji między ludzkością a Bogiem. Świadomość, czym była świątynia jerozolimska, a dziś jest każdy kościół, to myślenie dokładnie odwrotne. To obecność Boga w doczesności, w miejscu i czasie. Pomysł, że zwłaszcza w czasach trudnych, należy ograniczać funkcjonowanie kościołów, oznacza „czynić, co nie podoba się Panu".

     Kto tak rozumie widzi, gdzie przebiega granica co boskie i cesarskie odnośnie do budynków kościelnych. Wszystko co jest, jak nazywa to polskie prawo „kultem publicznym”, jest domeną Kościoła. W tym duchu dotychczas rozumiano art. 8 ust. 1 Konkordatu, który mówi: Rzeczpospolita Polska zapewnia Kościołowi Katolickiemu wolność sprawowania kultu. Jego rozwinięcie widziano w art. 15 w zw. z art. 2 ustawy o stosunku państwa do Kościoła Katolickiego w Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 17 maja 1989 roku (Dz.U. z 2019 r. poz. 1347). Wynika z nich jasno: co dzieje się we wnętrzach kościołów, podczas kultu publicznego na cmentarzach, drogach publicznych (podczas pielgrzymek) - jest wyłączną sprawą Kościoła. Od kilku już dekad utarła się praktyka współpracy - strona kościelna dokonuje oczywiście zgłoszeń władzom, gdy jest to niezbędne z powodów organizacyjnych (np. o trasach i terminach pielgrzymek). Władza państwowa mogła ingerować dopiero po przekroczeniu granicy określonej w art. 8 ust. 5 Konkordatu mówiącego, iż władza publiczna może podjąć niezbędne działania w miejscach sprawowania kultu publicznego także bez uprzedniego powiadamiania władzy kościelnej, jeśli jest to konieczne dla ochrony życia, zdrowia lub mienia. Było jasne, że należy to rozumieć, jako działanie incydentalne w przypadkach nagłych, gdy po prostu nie ma możliwości powiadomienia władzy kościelnej, np. policja wkracza do kościoła w bezpośrednim pościgu za przestępcą, który schronił się wewnątrz, czy w przypadku, gdy Straż musi ratować ludzi w płonącej świątyni.

     Te zasady zostały katolikom wypowiedziane przez władze państwowe wiosną, gdy te ostatnie jednostronnie zadecydowały o ograniczeniach w dostępie do kościołów. O tym, że było to działanie jednostronne, łamiące zasady konkordatowe i ustawowe można się było domyślić już gdy 15 kwietnia 2020 roku Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki skierował oficjalne pismo do Prezesa Rady Ministrów Mateusza Morawieckiego zwracając uwagę, na nieadekwatność regulacji dotyczących ilości osób w kościołach. Arcybiskup raczej nie wystosował by takiego pisma, gdyby wcześniej był stroną wspólnych uzgodnień. Po drugie od początku trudno było podejrzewać, że jakikolwiek hierarcha zgodziłby się na regulację tak nonsensowną jak ograniczenie do pięciu osób, bez względu na wielkość świątyni.

     Nie można mieć już żadnych wątpliwości od momentu, gdy wobec zamknięcia w ostatniej chwili cmentarzy przed samym dniem Wszystkich Świętych Prymas Polski abp Wojciech Polak powiedział: "Ze mną premier nie konsultował zamknięcia cmentarzy. Nie miałem też żadnych innych informacji, czy premier konsultował tę decyzję z sekretariatem Episkopatu czy z przewodniczącym KEP”. Od tego momentu żaden katolik w Polsce, nie powinien mieć raczej wątpliwości. To wszystko polega na tym, że władza państwowa jednostronnie, wbrew Konkordatowi, Konstytucji i ustawom decyduje o tym, co dzieje w kościołach, wkraczając w kompetencje naszych biskupów. Hierarchowie nie chcąc wchodzić w konflikt, przyjmują ten dyktat, wydając w poszczególnych diecezjach dekrety o treści podobnej, jak przepisy państwowe.
Nielegalność tej działalności władz państwowych ma również swój szczególny wymiar na gruncie prawa państwowego. Najbardziej pryncypialne prawo wynikające z Konkordatu, Konstytucji i ustaw, ograniczane jest w drodze rozporządzeń. Zapadły już orzeczenia, w których nawet sądy państwowe potwierdziły, iż takie regulacje po prostu nie są obowiązujące. Decyduje o tym kilka kwestii. Przede wszystkim brak umocowania organu wydającego rozporządzenie - art. 46, 46a i 46b ustawy o zapobieganiu i zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi. dnia 5 grudnia 2008 roku (Dz. U. z 2020 roku, poz. 1845) po prostu nie upoważniają władzy wykonawczej do samodzielnego regulowana kultu publicznego. Po drugie, zgodnie z art. 233 Konstytucji, prawa i wolności sumienia i religii nie mogą być ograniczone nawet ustawą i to w sytuacji stanu nadzwyczajnego. Co dopiero rozporządzeniem, a więc aktem niższego rzędu niż ustawa i to bez oficjalnego wprowadzenia stanu nadzwyczajnego.


Należy podkreślić, iż ostatnie z wydanych rozporządzeń wręcz pogłębiają stan nielegalności. Negatywną nowością jest takie formułowanie przepisów, iż wynika z nich że władze państwowe kult publiczny traktują jako jeden z rodzajów zgromadzeń publicznych. Dotychczas było całkowicie oczywiste, iż w rozumieniu prawnym kult publiczny jest czymś zupełnie innym, niż zgromadzenia publiczne, a regulacje dotyczące zgromadzeń publicznych nie są stosowane do kultu publicznego. Obecne stanowisko władz oznacza, iż Msza św. dla rządzących jest tym samym, co manifestacja (sic!).

Dla katolików jest to po prostu obraźliwe.

     Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 9 października 2020 roku w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii (Dz. U. z 2020 roku, poz. 1758) stanowi: Do odwołania zakazuje się organizowania zgromadzeń w rozumieniu art. 3 ustawy z dnia 24 lipca 2015 r. – Prawo o zgromadzeniach (Dz. U. z 2019 r. poz. 631). W ust. 8 jako swego rodzaju wyjątek ustanowiono, iż zgromadzenia organizowane w ramach działalności kościołów i innych związków wyznaniowych mogą się odbywać. Dalsze ograniczenia wprowadzono rozporządzeniem Rady Ministrów z dnia 6 listopada 2020 roku (Dz. U. z 2020 roku, poz. 1972) zmieniające rozporządzenie w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii. Informacje pochodzące ze środowisk rządowych mówią, iż rozważane są dalsze restrykcje stanowione kolejnymi rozporządzeniami.
Od wiosny władze państwowe dokonują kolejnych naruszeń praw katolików. Ingerencje rozporządzeniami w kult publiczny, policyjne rozgonienie oficjalnej diecezjalnej pielgrzymki na Jasną Górę, prowadzenie policyjnych czynności operacyjnych na terenach parafii (w tym zagłuszanie nabożeństw przez megafony), stawianie przed sądem kapłanów pod zarzutem, iż w trakcie odprawiania Mszy powinni na bieżąco liczyć wiernych. Są to działania nielegalne od strony formalnej, o czym wiemy już dziś ze słów naszych biskupów (nikt z nimi tego nie uzgadniał, zostało to narzucone). Również nonsensowne merytorycznie. Trudno zrozumieć, w jaki sposób ktoś mógł w ogóle wpaść na pomysł, iż dopuszczalna jest obecność pięciu osób w kościele, niezależnie od wielkości. Od początku do teraz stosowane jest jawnie nonsensowne kryterium powierzchni gdy wiadomo, iż epidemiczne znaczenie ma przede wszystkim kubatura (transmisja drogą oddechową oznacza, iż należy unikać przestrzeni oddechowej innych osób - w strzelistych budynkach, jakimi najczęściej są kościoły, wydychane ciepłe powietrze zawierające dodatkowo parę wodna unosi się w górę).
Nie podejmujemy się rozstrzygać - działalność rządzących nosi charakter intencjonalny, czy też wynika z nieudolności. Jednakże wobec zapowiedzi, iż władze państwowe szykują się na nawet długotrwałe funkcjonowanie w obecnych reżimach, nie możemy dalej milczeć. Tym bardziej, iż istnieje obawa, że nawet po zakończenie formalnego stanu epidemii będzie pokusa, by utrzymać przeróżne ograniczenia, czy przynajmniej rozumienie, iż katolicy, Kościół w Polsce podlegają ściśle władzy świeckiej.

     Katolikom w Polsce należy się jasne wyjaśnienie dotyczące wskazanych problemów. Jak to się stało? Kto i dlaczego podejmował takie decyzje? Przede wszystkim jednak władze państwowe powinny złożyć jasne oświadczenie: kwestionują treść i dotychczasową praktykę, prawa katolików? Opisane działania należy rozumieć, jako wypowiedzenie Konkordatu? Uchylenie gwarancji Konstytucyjnych i ustawowych? Obecne władze swe regulacje rangi rozporządzeń uważają za wyprzedzające rangi umowy międzynarodowej, ustawy zasadniczej i ustaw zwykłych?
     Nad tym wszystkim góruje jednak problem podstawowy. Błądzi fundamentalnie kto sądzi, iż rozwiąże problemy kraju, czy ludzkości, nie powierzając się przede wszystkim Panu Bogu.

Ryszard Skotniczny, Stowarzyszenie Europa Tradycja
Urszula Strynowicz, Wspólnoty Nieustającego Różańca Świętego im. Św. Jana Pawła II.
Tadeusz Matuszkiewicz, Klub Inteligencji Katolickiej, Mielec
Krzysztof Czeluśniak, Stowarzyszenie Jaślanie
Marcin Dybowski, Krucjata Różańcowa za Ojczyznę
Teresa Bazylko-Boratyn, Stowarzyszenie LEGION MARYI
Jacek Kotula, Fundacja Życiu Tak
Maria Bienkiewicz, adw. Łukasz Jończyk, Fundacja Nowy Nazaret

 

10.10.2020r.

Życie

W słynnym punkcie 73 Evangelium Vitae Jan Paweł II określił klarownie, co przystoi katolikowi w życiu publicznym, gdy przychodzi mu uczestniczyć w stanowieniu o ochronie życia. W sytuacji, gdy obowiązują juz regulacje niemoralne, należy przede wszystkim dać jasny wyraz swoim poglądom, po drugie dążyć do ustanowienia przepisów w pełni zgodnych z zasadami etycznym, a jeśli jest to niemożliwe, przynajmniej takich, które są moralnie lepsze, niż wcześniej obowiązujące. Jak ma się to do obecnych wydarzeń w Polsce? Nie ma wątpliwości, iż wyrok Trybunału Konstytucyjnego, mimo pewnych wątpliwości prawnych i politycznych, merytorycznie zwiększa ochronę życia. Problem powstaje obecnie, gdy niektórzy politycy mówią, że trzeba uchwalić nawiązującą do tego orzeczenia ustawę.

Punktem wyjścia jest wcześniejszy wyrok Trybunału Konstytucyjnego, sygn. 26/96, wiązany z osobą prof. Andrzeja Zolla. Odwoływał się on klarownie do zasady, iż życie ludzkie nie może być relatywizowane. Prawnie orzeczenie dotyczyło jedynie przypadku dopuszczalności zabijania dzieci z powodów socjalnych, uznając to oczywiście za niedopuszczalne. Orzeczenie nie odnosiło się do innych przesłanek ustawowych, gdyż ówczesny wniosek tego nie dotyczył. W gruncie rzeczy obecny wyrok tylko odniósł zasady do przesłanki eugenicznej, konsekwentnie oceniając ją analogicznie jako sprzeczną z Konstytucją. Tu problemu nie ma, na gruncie pkt. 73 jest to niewątpliwie postęp.

Problem zaczyna się z najnowszymi propozycjami ustawy. Jeśli ma ona opisywać, iż jednak są przypadki dopuszczalności tzw. aborcji (gdy lekarze ocenią, iż dziecko i tak nie ma szans przeżycia), powstanie pytanie: czy sumując najnowszy wyrok Trybunału i ewentualną ustawę, nadal mamy do czynienia z poprawą? Wykreślamy przesłankę eugeniczna, ale wprowadzamy eutanatyczną. W istocie bowiem uznanie, iż w niektórych przypadkach wolno dokonać czynnego zabójstwa, jeśli nie ma nadziei na uratowanie życia, jest wprowadzeniem do polskiego prawa możliwości eutanazji. Na razie wyłącznie w stosunku do letalnych przypadków przed narodzeniem. Skoro jednak na mocy wyroku 26/96 mieliśmy stan, w którym polskie prawo nie dopuszczało relatywizacji życia, a teraz wprowadzimy przesłankę eutanatyczną wydaje się, że co do pryncypiów moralnych, na gruncie 73 Evangelium Vitae, trudno będzie mówić o "ograniczeniu szkodliwych aspektów”.

Oczywiście, w praktyce sprawa jest dużo bardziej skomplikowana. Wykreślenie przesłanki eugenicznej to uratowanie życia wielu osób tylko podejrzanych o wady genetyczne, w szczególności zespół Downa. Nie ma też wątpliwości, iż przypadki ciąży, gdy istnieje obawa o bardzo poważne nieprawidłowości rozwoju, to sytuacje skrajnie dramatyczne. Nie zmienia to jednak faktu - na gruncie fundamentalnych reguł moralnych rozmawiamy o złamaniu zasad, dopuszczeniu, choćby bardzo wąską (na razie) szczeliną, eutanazji. Doraźnie więc niewątpliwie ocalamy życie wielu dzieci. Niestety, istnieje obawa, że na dłuższa metę podkładamy niszczący ładunek wybuchowy pod moralne fundamenty państwa.

Stowarzyszenie Europa Tradycja

29.10.2020r.

EVANGELIUM VITAE Ojca Świętego Jana Pawła II do biskupów, do kapłanów i diakonów, do zakonników i zakonnic, do katolików świeckich oraz Do wszystkich ludzi dobrej woli o wartości i nienaruszalności życia ludzkiego

 

DLA ŻYCIA

Gdy Jan Paweł II odprawiał Mszę w Gnieźnie, podczas pierwszej pielgrzymki w 1979 roku, towarzyszył mu jeszcze kard. Wyszyński. Prawie dwie dekady później w historycznym mieście papież wspominał św. Wojciecha a świat wyglądał już całkiem inaczej. Rzeczywistość może w kilkanaście lat zmienić się nie do poznania i w sumie nie łatwo po ludzku to zrozumieć.
W 1997 roku w Gnieźnie Ojciec Święty poświęcił szczególnie dużo uwagi Europie. Mówił wówczas:

"U progu drugiego tysiąclecia naród polski zyskał prawo, by na równi z innymi narodami włączyć się w proces tworzenia nowego oblicza Europy". A dalej: "Do prawdziwego zjednoczenia kontynentu europejskiego droga jeszcze jest daleka. Nie będzie jedności Europy, dopóki nie będzie ona wspólnotą ducha. Ten najgłębszy fundament jedności przyniosło Europie i przez wieki go umacniało chrześcijaństwo ze swoją Ewangelią, ze swoim rozumieniem człowieka i wkładem w rozwój dziejów ludów i narodów. Nie jest to zawłaszczanie historii. Jest bowiem historia Europy jakby wielką rzeką, do której wpadają rozliczne dopływy i strumienie, a różnorodność tworzących ją tradycji i kultur jest jej wielkim bogactwem. Zrąb tożsamości europejskiej jest zbudowany na chrześcijaństwie. A obecny brak jej duchowej jedności wynika głównie z kryzysu tej właśnie chrześcijańskiej samoświadomości". Na zakończenie padły pamiętne słowa: "Tu, z tego miejsca, powtarzam wołanie z początku mego pontyfikatu: otwórzcie drzwi Chrystusowi! W imię poszanowania praw człowieka, w imię wolności, równości, braterstwa, w imię międzyludzkiej solidarności i miłości wołam: nie lękajcie się! Otwórzcie drzwi Chrystusowi! Człowieka nie można zrozumieć bez Chrystusa. Dlatego mur, który wznosi się dzisiaj w sercach, mur, który dzieli Europę, nie runie bez nawrotu ku Ewangelii. Bez Chrystusa nie można budować trwałej jedności. Nie można tego robić odcinając się od tych korzeni, z których wyrosły narody i kultury Europy, i od wielkiego bogactwa minionych wieków. Jakże można liczyć na zbudowanie «wspólnego domu» dla całej Europy, jeśli zabraknie cegieł ludzkich sumień wypalonych w ogniu Ewangelii, połączonych spoiwem solidarnej miłości społecznej będącej owocem miłości Boga? O taką właśnie rzeczywistość zabiegał św. Wojciech, za taką przyszłość oddał swoje życie. On też dzisiaj nam przypomina, iż nie można zbudować nowego porządku bez odnowionego człowieka, tego najmocniejszego fundamentu każdego społeczeństwa".

Wczoraj w rocznicę wyboru Jana Pawła II polski Trybunał Konstytucyjny uczynił ważny krok dla rozszerzenia ochrony życia. Padło przy tym sporo głosów o mizerii moralnej Europy i wyższości naszego kraju. Można to tak widzieć. Jednak gdy Jan Paweł II zachęcał Polaków do procesów integracji europejskiej, nie taki program nam zadawał. „Europa potrzebuje Polski, a Kościół w Europie potrzebuje świadectwa wiary Polaków". Nie po to, żebyśmy patrzyli na Europę z poczuciem moralnej wyższości, której oni nie rozumieją. Jan Paweł II nigdy nie głosił programu konfrontacji z Europą, a dążenia, by przywracać jej chrześcijański fundament. Po ludzku można to dziś uważać za nierealne. Czy jednak w 1979 roku w Gnieźnie Ojciec Święty mógł przewidywać, w jakich realiach będzie przemawiał osiemnaście lat później?


Politycy Unii zarzucają Polsce łamanie zasad praworządności. Gdy jednak w kolejnych krajach ogłaszane są przepisy dopuszczające zabijanie dzieci przed narodzeniem czy eutanazję, nie padają pytania o naruszanie praw podstawowych. Oczywiście nie chodzi o to, by Polska miała propagandowy argument: wy się nie czepiajcie naszej praworządności, to my się nie będziemy pytać o to, że u was legalnie zabija się niewinnych ludzi. Zagadnienia moralne nie powinny w ogóle służyć dla politykierskich rozgrywek. Jeśli jednak chcemy realizować dziedzictwo Jana Pawła II, powinna nastąpić refleksja: w jaki nie konfrontacyjny, a dążący do odbudowania duchowej jedności kontynentu sposób przekazać nasze stanowisko innym narodom? Nawet, jeśli po ludzku dziś nic nie wskazuje na to, że ktoś gotów jest słuchać naszych argumentów?

Gdyby Jan Paweł II w 1979 roku uważał wszystko za niemożliwe, nie mógłby patrzeć z gnieźnieńskiego wzgórza w 1997 roku na Europę taką, jaką przez kilkanaście lat się stała.

23.10.2020r.


Europa Tradycja

Stowarzyszenie Europa Tradycja

mail: stowarzyszenie@europatradycja.pl      

Numer KRS: 0000763858

Konto bankowe nr: 66109025900000000149616847  

2024, EuropaTradycja.pl