PAŃSTWO TO PRAWORZĄDNOŚĆ - APEL DO PARLAMENTARZYSTÓW PODKARPACIA
Państwo to praworządność. Praworządność to procedury i sprawiedliwe zasady dla wszystkich. Nierówne traktowanie obywateli i podmiotów to łamanie podstawowych zasad państwa prawa.
Sprawa, a zwłaszcza skutki przymusowej restrukturyzacji Podkarpackiego Banku Spółdzielczego w Sanoku wydają się być dobitnym przykładem, że idea sprawiedliwego państwa prawa nie zawsze rządzących w Polsce obowiązuje. W momencie wszczęcia tzw. przymusowej restrukturyzacji (ang. resolution) osoby mające rachunki w PBS straciły na kilka dni możliwość dysponowania własnymi środkami pieniężnymi zdeponowanymi w banku. Pytanie, ilu mieszkańców Sanoka w tym czasie zostało bez środków do życia. Co niezwykle bulwersujące, instytucje odpowiedzialne za restrukturyzację nie pofatygowały się w jasny i precyzyjny sposób na przekazanie społeczeństwu informacji o przyczynach i skutkach zaistniałej sytuacji. W kolejnych miesiącach nie stało się nic, poza zwróceniem utraconych środków samorządom. Jednak pozostało wiele organizacji, w tym podmioty kościelne i szpitale, które środków nie odzyskały.
Przykładowo, Parafia Chrystusa Króla w Sanoku straciła ponad 100 tys zł. To nie były pieniądze proboszcza, czy księży. To środki, które parafianie zebrali na organy w kościele. Czy jest sprawiedliwe, że władza państwowa po prostu te środki zabrała? Ludzie od nowa mają zbierać na organy? Nie chcemy żyć w przeświadczeniu, że środowiska antyklerykalne wykorzystają zaistniałą sytuację do dowodzenia słuszności pewnej „sprawiedliwości dziejowej”. Tu nie ma żadnej sprawiedliwości.
Procedury resolution (te zastosowane w przypadku PBS) same w sobie budzą poważne wątpliwości moralne i prawne oraz ekonomiczne. Biorąc poważne wątpliwości co do sposobu przeprowadzenia restrukturyzacji oraz wybiórczego traktowania podmiotów przez Państwo, trzeba zacząć od wyjaśnienia kwestii podstawowej; jakie przesłanki powodują, że, jednym się oddaje, drugim nie? Czemu katolikom akurat nie? Dziś wystosowaliśmy apel do parlamentarzystów wyrażający oczekiwane, że zajmą się tą sprawą.
Sanok, 24 września 2020 roku
Procedury resolution narodziły się kilkanaście lat temu, po upadku banku Lehman Brothers. Stało się tak w wyniku zakwestionowania dotychczasowej zasady, iż skutki upadłości obciążają wierzycieli. Jeśli tak nie miało dalej być, alternatywy były dwie: koszty należy przerzucić na państwo, albo na udziałowców banku, właścicieli wkładów. Procedury resolution to przyjęcie tego drugiego rozwiązania.
Moralnie, może to budzić poważne wątpliwości. Zwłaszcza wobec obecnej konstrukcji kreacji pieniądza i nadzoru rynku finansowego. W polskim wydaniu procedury resolution uznać należy za bardzo mało transparentne, wręcz budzące wątpliwości co do spełnienia standardów sprawiedliwości społecznej. Wątpliwości etyczne pogłębiają się, gdy ich pierwsze zastosowanie nastąpiło w stosunku do nietypowego banku, bo spółdzielczego, funkcjonującego w regionie o niskim poziomie zamożności społeczeństwa. Tym pierwszym bankiem w Polsce, poddanym procedurze resolution, jest Podkarpacki Bank Spółdzielczy w Sanoku.
Sam przebieg prowadzonych w Sanoku procedur powinien spowodować, że parlamentarzyści naszego regionu bardziej zainteresują się tym, co się dzieje. Szczególnie jeden aspekt budzi bardzo poważne zastrzeżenia. W trakcie bardzo niejasnego, mało transparentnego postępowania początkowo zablokowane zostały wszystkie środki znajdujące się w banku. Później odblokowano część należącą do osób fizycznych. W nie do końca jasny sposób, Ministerstwo Finansów zrekompensowało straty samorządom (ale już nie samorządowym osobom prawnym). Natomiast całkowicie zlekceważono straty, jakie poniosły podmioty kościelne. W wielu przypadkach były to środki, jakie parafianie zgromadzili z myślą o remoncie kościoła, czy podobnych inwestycjach. Są to tak naprawdę pieniądze ludzi, którzy po tym, co się stało, muszą je po raz drugi wyciągnąć z własnej kieszeni, lub zrezygnować z ważnych dla danej społeczności przedsięwzięć.
To właśnie budzi największe wątpliwości. Czy można zgodzić się na to, że w procedurze resolution pieniądze jednym podmiotom są oddawane, innym nie, bez zrozumiałego klucza? Chyba, że kluczem tym jest właśnie działanie przeciw katolikom. Dlatego zwracamy się do Parlamentarzystów Podkarpacia z apelem o jak najszybsze wyjaśnienie tej sprawy i naprawienie wyrządzonych krzywd.
W imieniu Stowarzyszenia Europa Tradycja
Ryszard Skotniczny, Prezes
W imieniu Stowarzyszenia Wsparcia Społeczności Lokalnej
Paweł Hydzik, Prezes
Apel do Parlamentarzystów Podkarpacia
Jeszcze w maju Inspekcja Sanitarna w Leżajsku skierowała do kapłanów zaskakujące pismo, z którego wynikało, iż ten organ administracji czuje się właściwy by wypowiadać się w kwestii, jak należy udzielać sakramentów. Konkretnie, że Komunii należy udzielać do ręki, choć nigdy nie przedstawiono żadnych naukowych argumentów za takim poglądów.
Tymczasem, zgodnie z Konkordatem i ustawą o stosunku państwa do Kościoła, wszystko co dzieje się wewnątrz kościołów, w szczególności kwestia sakramentów, są to wyłączne kompetencje władz kościelnych. Jeśli ktoś ma prawo wypowiadać się, co do takich zagadnień, to wyłącznie biskup. Władze państwowe wkraczające na taki teren, tak naprawdę stawiają się w roli hierarchii kościelnej.
W ostatnich tygodniach Inspektorat w Jaśle z kolei poszukiwał z powodów epidemicznych osób, które na konkretnych Mszach przystępowały do sakramentu. Zwróciliśmy się pismem do Inspektora Wojewódzkiego z pytaniem, jakie są naukowe powody dla których uważa, że to akurat osób przystępujących do sakramentu należy poszukiwać? Powołując się na wcześniejsze stanowiska Inspekcji przypomnieliśmy, iż dla zarażenie potrzebny jest co najmniej 15 minutowy kontakt twarzą w twarz, a przecież do czegoś takiego nie dochodzi podczas udzielania sakramentu.
Odpowiedź Wojewódzkiego Inspektora uznaliśmy za głęboko niesatysfakcjonującą. Zarówno my, jak i Inspektor, skierowaliśmy pisma do wiadomości biskupa rzeszowskiego. Obecnie sprawa dotarła do takiego miejsca, że niezbędne jest podjęcie aktywności przez parlamentarzystów, jako reprezentantów mieszkańców Podkarpacia. Oczekujemy, iż parlamentarzyści podejmą działania na rzecz ostatecznego wyjaśnienia, czy stanowisko Inspekcji Sanitarnej znajduje podstawy w danych naukowych, podjęte przez Inspekcję działania znajdują umocowania prawne - czy też może, pod pretekstem epidemii, podejmowane są po prostu działania z motywacji antykościelnej.
Od początku stanu epidemii bardzo wiele procedur i postępowań kreowanych przez władze i przepisy budzi wątpliwości, co do ich praworządności. Niektóre były jawnie absurdalne, jak np. zakaz wchodzenia do lasu. Inne nie wiadomo, na czym w istocie polegają, np. czy faktycznie istnieje zagrożony karą obowiązek noszenia masek. Wszystko to jest psuciem państwa i prawa.
Środowiska katolickie szczególnie zaniepokojone są ingerowaniem władzy państwowej w sprawy kościelne, zastrzeżone postanowieniami Konkordatu, Konstytucji i ustaw zwykłych. Jak w najgorszych czasach PRL, znowu zdarzają się sytuacje bezprawnej inwigilacji policji, czy wręcz rozpędzenie oficjalnej diecezjalnej pielgrzymki na Jasną Górę.
Oddzielnym problemem jest działania Głównego Inspektora Sanitarnego i służb mu podległych. Już w okresie wiosennym w jednym z powiatów Podkarpacia zdarzył się przypadek, gdy Powiatowy Inspektor poczuł się właściwy dla dyrygowania, w jaki sposób należy udzielać sakramentów. Przed kilkoma tygodniami w innym powiecie Inspektor zaczął podejmować działania sugerujące, iż przystępowanie do sakramentów stanowi szczególne zagrożenie.
W tej ostatniej sprawie skierowaliśmy pismo do Inspektora Wojewódzkiego, informując jednocześnie Biskupa Rzeszowskiego. Odpowiedź Inspektora Wojewódzkiego, przesłana również do wiadomości Biskupowi, jest całkowicie niezadowalająca. Wobec tego, za niezbędne uznajemy wyjaśnienie, co rzeczywiście kieruje Inspekcją Sanitarną, czy nie są to działania intencjonalnie antykościelne, skierowane przeciw katolikom. Dlatego apelujemy do parlamentarzystów Podkarpacia, o natychmiastową aktywność na rzecz wyjaśnienia tego problemu.
Podobne sytuacje powstają nie tylko w Polsce. Jak w niedawnym wystąpieniu zwrócił uwagę kardnał Robert Sarah, prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, problem występuje w wielu krajach. Dobrze byłoby jednak, gdyby Polska, wciąż ostoja katolicyzmu, nie szła tą drogą. A tam, gdzie popełniono błędy bądź nadużycia, należy je jak najszybciej naprawić. Łącznie z wyciągnięciem konsekwencji personalnych.
W imieniu Stowarzyszenia Europa Tradycja
Ryszard Skotniczny, Prezes
Krosno, 22 września 2020 roku
Szanowny Pan Adam Sidor
Dyrektor Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Rzeszowie
W dniu 8 sierpnia 2020 roku Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Jaśle Zbigniew Paja opublikował komunikat wzywający osoby „które przyjmowały Komunię św.” w jednej z jasielskich parafii, podczas określonych datą dzienną i godziną Mszy, do skontaktowania. Jak wynika z treści tego komunikatu, pozostaje to „w związku z potwierdzonym przypadkiem zakażenia koronawirusem”.
Domniemywamy z tego, iż inspektor Paja podejrzewa, że osoby przyjmujące sakrament mogły się przy tym zarazić. Jest to bardzo poważna, doniosła dla wszystkich katolików sprawa. Zwłaszcza w kontekście zapowiedzi, iż władze państwowe mogą spróbować ponownie jesienią narzucić Kościołowi w Polsce (wbrew Konkordatowi, Konstytucji i obowiązującym ustawom) ograniczenia w funkcjonowaniu.
Z tego powodu zwracamy się z uprzejmą prośba do Inspektora Wojewódzkiego o poinformowanie w jaki sposób przebiega proces zakażenia, skoro inspektor w Jaśle za szczególnie istotne uważa w tym względzie udzielanie sakramentu? To dla katolików, Kościoła w Polsce, kluczowa sprawa. Aby uniknąć, ograniczyć zakażenia, zwłaszcza przy udzielaniu sakramentów, jak najpowszechniej powinna być przekazana wiedza, w jaki sposób właściwie one przebiegają.
Tymczasem chyba jedyną znaną wypowiedzią na ten temat jest ta, której w dniu 22 lipca 2020 roku udzieliła Joanna Narożniak z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie. Wyjaśniła ona, iż stwierdzenie zakażenia konduktora PKP nie jest przyczyną, by poszukiwać pasażerów, gdyż narażenie na zarażenie "następuje kiedy mamy ten kontakt co najmniej przez 15 minut face to face bezpośredniej rozmowy, takiej bliskiej bardzo odległości”. W sposób oczywisty, do niczego takiego nie dochodzi przy udzielaniu sakramentu, gdy kapłan i osoba przyjmująca znajdują się koło siebie tylko kilka sekund. Dlaczego w takim razie tę sytuację uważa się za szczególnie epidemicznie niebezpieczną?
Jasne wyjaśnienie tego przez służby sanitarne wydaje się celowe, by działać na rzecz upowszechnienia wiedzy, uświadomienia epidemicznego jak największej ilości ludzi. Z tego powodu oczekujemy rychłej i szerokiej odpowiedzi. Należy również zwrócić uwagę, iż u wielu osób powstał może wrażenie, że zwalczanie epidemii stało się pretekstem dla siania podejrzeń, iż to Kościół (zwłaszcza sakramenty) jest szczególnym źródłem zarazy. Służby jakoś szczególnie gorliwie poszukują uczestników nabożeństw, zwłaszcza przyjmujących sakramenty, gdy w tym samym czasie okazuje się, iż np. konduktor nie może realnie być źródłem zakażeń. Nie bardzo też można napotkać komunikaty wzywające do zgłaszania się osób, które mogły się zarazić w sklepie, czy innych miejscach publicznych. Aby rozwiać takie (niewątpliwie całkowicie niesłuszne) podejrzenia, celowe wydaje się rzetelne, publiczne poinformowanie o przesłankach działań służb epidemicznych.
Należy również podkreślić, iż to właśnie niekonsekwencja w działaniu administracji publicznej wydaje się być główną przyczyną, dla której większość do zagrożenia epidemicznego zaczęła się odnosić z całkowitym lekceważeniem. Maski są zbyteczne, by za chwilę okazać się niezbędne. Zagrożenia już nie ma, by po chwili komunikować, że jest poważne. Częścią tego bardzo niekorzystnego zjawiska może się okazać tworzenie przeświadczenia, że Kościół tworzy szczególne zagrożenie, a wszystko inne jest bezpieczne. No może niebezpieczne są jeszcze wesela. Ludzie w to nie uwierzą i będą podejrzewać, że to instrumentalna gra. Aby takie sytuacje nie powstawały, ludzie nie nabierali podejrzenia, iż są po prostu poddawani manipulacjom, potrzebna jest jasna, konkretna informacja. O to właśnie apelujemy.
W imieniu Stowarzyszenia Europa Tradycja
Ryszard Skotniczny, Prezes
23.VIII.2020r.
do wiadomości:
Jego Ekscelencja Ksiądz Biskup Jan Wątroba, Biskup Diecezji Rzeszowskiej.
http://www.franciszkaniejaslo.pl/artykul,komunikat_sanepidu,3199/
Dyskretny zapach hipokryzji
Coś, co się propagandowo zbyt dobrze układa w logiczna całość, zaczyna być podejrzane.
Abp Jędraszewski bardzo oburzył się w kazaniu 1 sierpnia o powieszenie flagi na figurze przed kościołem. Fakt, zdarzenie niesmaczne. Ale jednak zupełnie innego kalibru, niż profanacja w Krzeszowicach, czy gorszące dla bardzo licznych katolików zdarzenia w Łagiewnikach. Trochę to dziwne, gdy pasterz diecezji, w której dzieją się takie rzeczy, nie zajmuje się nimi, tylko jakimiś jednak z religijnego punktu widzenia dużo mniej znaczącymi zdarzeniami - prowokacjami...
Walka z flagą środowisk głoszących pochwałę niemoralności seksualnej dziwnie dobrze wpisuje się w kampanię o konwencji stambulskiej, o której w Polsce pewnie mało kto by wiedział, bo jej wpływ na codzienne funkcjonowanie systemu prawnego jest zerowy. A jednak siły podające się za konserwatywne i prawicowe z jakiegoś powodu uznały to za najważniejsze.
Może być tak, że wytłumaczenia udzielił redaktor Lisicki: „Przed Polską w dłuższym czasie stoją tylko dwie realne możliwości. Pierwszą jest powolne podporządkowanie się UE, podążanie drogą pozostałych, złamanych przez ideologie państw. Drugą możliwością jest zaś przygotowanie się do opuszczenia Unii i opracowanie scenariusza wyjścia. /…/ zastanawiam się, czy w tej sytuacji ta druga możliwość nie stanie się po prostu czymś nieuchronnym?”
Jasne, że jeśli ktoś chce przekonać Polaków do wyjścia z Unii, to można próbować to uczynić przez rozniecenie wojny ideologicznej. Struktury europejskie mają wiele na sumieniu, gdyż kultura Zachodu została głęboko spetryfikowana przez różne nurty myśli liberalnej i lewicowej.
Jednak wzniecanie konfliktu społeczno-politycznego jest dość niebezpieczne - w szczególności z punktu widzenia Kościoła może być czynnikiem przyspieszającym laicyzację. Ktoś, kto nie chce przekonać innych do swej wiary i zasad moralnych, a wywołać wojnę (światopoglądową wewnątrz kraju, a na tym z Unią) nie pyta, czy po takiej operacji na końcu w Polsce będzie katolików więcej, czy mniej niż obecnie.
Gdyby tym ludziom chodziło o pozycję Kościoła i katolicyzmu w Polsce, ugruntowanie moralności, to pewnie nie byłoby problemu z uchwalaniem ustaw służących takim celom. Znowu, nie przez budowanie na tym konfliktu partyjnego, jak czyniono to w ostatnich latach. Raczej właśnie przez taką debatę publiczną, która służy przekonywaniu innych, do swojej wizji. Tak czy inaczej, nawet ustawy w sprawie ochrony życia nie mamy (chociaż partia rządząca ma przecież większość w sejmie). Za to nagle najważniejszą sprawą stała się konwencja stambulska. Nie jest to za dobre? Nie za wyraźnie widać, że Kościół i kwestie moralne podlegają instrumentalnemu wykorzystywaniu w zupełnie innych celach?
Jan Paweł II zachęcał nas Polaków, by poprzeć integrację europejską. Wiadomo, o co mu chodziło, choć można było jego poglądów w tej sprawie nie podzielać. Chciał Polaków w strukturach Unii, by walczyli o kwestie cywilizacyjne. Czy jakaś reprezentacja naszego kraju, odwołująca się do tych wzorców, próbuje chociaż takie rzeczy robić? Chyba nie bardzo. Za to nagle kwestie religijne i moralne mają służyć do rozbijania struktur Unii. A działa tu zasada ta sama, co wewnętrznie w Polsce. Możemy innych przekonywać do naszych zasad moralnych, albo zwalczać jako wrogów. Można było do Unii nie wchodzić. Ale jak już w niej jesteśmy, to może jednak należy wsłuchać się w to, co mówił nam Jan Paweł II. A jego przesłanie brzmiało chyba tak: próbujcie ich przekonać, chociaż dawajcie świadectwo. Ktoś, kto z kwestii światopoglądowych czyni młot na Europę, raczej nie wypełnia tego testamentu.
Przewielebny Ksiądz Doktor
Wojciech Sadłoń
Dyrektor Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego
Uroczystości ślubne publicznie znanych osób budzą wielkie zainteresowanie nie tylko w Polsce ale i na całym świecie. Uroczystość o takim charakterze, która miała miejsce niedawno w Łagiewnikach, wzbudziła wiele dyskusji i wątpliwości wśród katolików w naszym kraju.
Przedmiotem debat stało się, czy stwierdzenie nieważności małżeństw, gdy dotyczy to wieloletnich związków, obdarzonych licznym potomstwem, nie jest jednak w istocie udzielaniem rozwodów przez sądy kościelne. Niestety, mimo olbrzymiej, często chaotycznej dyskusji jaka rozgorzała w przestrzeni publicznej, Kościół hierarchiczny nie zechciał dotychczas zabrać głosu.
Podstawowe zagadnienie, jakie należałoby rozstrzygnąć polega na pytaniu: jak bardzo powszechne jest stwierdzanie nieważności małżeństw z długim czasem pożycia i potomstwem?
Inna bowiem jest sytuacja, jeśli są to jednostkowe wypadki, co innego, gdy stało się to notoryczne. W pierwszym wypadku katolicy w Polsce nie mieliby powodu niepokoić się tym, co wydarzyło się w Łagiewnikach - o ile oczywiście nie doszło do naruszenia prawa kościelnego. Jeśli nawet jednak miałoby to na tym polegać - chodziłoby o eksces, wydarzenie jednostkowe. Co innego, jeśli jest to proceder powszechny.
Z tego powodu zwracam się z uprzejmą prośbą. Jeśli Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego posiada dane obrazujące, w jakim okresie od ceremonii ślubnej składany jest pozew o stwierdzenie nieważności i ile dzieci przychodziło na świat z tych związków - celowym byłoby ich upublicznienie. Być może w ogóle spowodowałoby to zamknięcie dyskusji, o ile dane nie są niepokojące. A jeśli są, to właśnie dobro Kościoła wymaga, żeby zagadnieniu się przyjrzeć, a katolicy mają prawo o tym wiedzieć.
Wydaje się, że odruchowa niechęć dużej części katolików w Polsce obudzona wydarzeniami łagiewnickimi, wynika z poczucia moralnego, iż stan prawny nie może eliminować stanu faktycznego. Trwający wiele lat związek, z którego przychodzi na świat potomstwo, jest faktycznie małżeństwem, a próby uznania tego za niebyłe na podstawie normy prawnej, musi w chrześcijańskiej tradycji budzić skojarzenia z wypaczeniami faryzeizmu - piętnowanymi przecież przez Chrystusa Pana, założyciela Kościoła.
W istocie problem zdaje się jeszcze poważniejszy. Przez stulecia strzeżenia swego podstawowego depozytu, jakim są sakramenty, Kościół zawsze dbał o to, by nie były one relatywizowane do nastawień psychicznych, emocjonalnych czy nawet duchowych. Jako najbardziej istotne uważano zawsze, czy osoba daną czynność liturgiczną sprawująca, ma intencję czynienia tego, co rozumie przez to Kościół. Jeśli z tej perspektywy przyglądać się małżonkom udzielającym sobie sakramentu małżeństwa, to brak rozumienia intencji Kościoła może dotyczyć chyba tylko osób na pograniczu poczytalności. A jeszcze trudniej zrozumieć, na czym mogłoby to polegać, jeśli osoby takie podejmują normalne pożycie, trwające wiele lat, wręcz łączonego z przynajmniej objawami życia religijnego. Przesuwanie ważności małżeństwa w kierunku badania podmiotowej predyspozycji małżonków i to po tym, jak ich związek po latach faktycznie się rozpadł, będzie na końcu rzutować na rozumienie także innych sakramentów. Problemy te zresztą są w historii Kościoła przecież znane, gdyż dokładnie to stanowi przedmiot rozbieżności z protestantyzmem.
Z tych powodów pozwalamy sobie skierować do Księdza Dyrektora naszą prośbę. Gdyby była możliwa publikacja takich danych, być może stałoby się to dobrą okazją dla wyrażenia nauczania w imieniu polskich biskupów, przez Konferencję Episkopatu Polski. Pozostawianie obecnie zagadnienia bez takiego komentarza, postawi wielu katolików w stanie zagubienia, a dla tych, którzy patrzą na zewnątrz, będzie przyczyną dla wyrabiania sobie dalszego błędnego wyobrażenia o Kościele, zwłaszcza moralnym nauczaniu.
26.07.2020r.
Ryszard Skotniczny, Stowarzyszenie Europa Tradycja
Tadeusz Matuszkiewicz, Klub Inteligencji Katolickiej, Mielec
Do wiadomości:
Ksiądz Arcybiskup Salvatore Pennacchio Nuncjusz Apostolski w Polsce,
Ksiądz Arcybiskup Stanisław Gądecki Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski,
Ksiądz Arcybiskup Wojciech Polak, Prymas Polski,
Ksiądz Biskup Artur Miziński, Sekretarz Generalny Konferencji Episkopatu Polski,
Ksiądz Biskup Wiesław Śmigiel, Przewodniczący Rady ds. Rodziny Konferencji Episkopatu
Ksiądz Dyrektor Przemysław Drąg, Dyrektor Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin